Rozmowa z Midim Z i Wu Ke-xi, reżyserem oraz odtwórczynią głównej roli i scenarzystką „Niny Wu”
Jagoda Murczyńska: Cieszę się, że możemy ponownie się spotkać, po tym jak odwiedziliście Pięć Smaków w 2013 roku.
Wu Ke-xi: Tak, pamiętam, to był bardzo ciekawy festiwal! Zapadła mi w pamięć demonstracja [Marsz Niepodległości – przyp. JM], której byliśmy świadkami w Warszawie.
Midi Z: Nie mieliśmy pojęcia, że Polska jest tak konserwatywnym krajem. Ale atmosfera na festiwalu była fantastyczna. Mam bardzo dobre wspomnienia.
JM: Jesteś kojarzony z kinem o stylu na wpół dokumentalnym, z niskobudżetowymi filmami o ludziach z grup społecznych mierzących się z przeciwnościami losu. Skąd pomysł na efektowny, wysokobudżetowy film gatunkowy?
MZ: Od jakiegoś czasu szukałem okazji, by sprawdzić się w innym typie kina. Kiedy byłem na festiwalu w Berlinie, dostałem nieoczekiwany mail od Wu Ke-xi, w którym przysłała mi scenariusz. Przeczytałem go w ciągu jednej nocy, zaskoczony jej propozycją – pracowaliśmy razem wiele lat, jest aktorką, nie miałem pojęcia że ma w głowie taki pomysł. Materiał wymagał trochę pracy, okrojenia wątków, których Wu pierwotnie poruszyła jeszcze więcej – ale wydał mi się intrygującym punktem wyjścia i bardzo ciekawym wyzwaniem. Byłem pod wrażeniem jego oryginalności, bardzo osobistego przesłania i widocznej w nim pasji. A przy tym chciałem postawić przed sobą wyzwanie – jestem wciąż młodym twórcą, nie chcę utknąć zaszufladkowany w jednym rodzaju fabuł. Zrealizowanie psychologicznego thrillera to dla mnie nowy artystyczny sprawdzian.
JM: Gdzie szukałaś inspiracji dla fabuły?
WKX: Pomysł na scenariusz urodził się po części z frustracji, po części z poczucia wspólnoty z innymi aktorkami z całego świata. Czytając doniesienia medialne związane z ruchem #metoo poczułam, że łączy nas wszystkie bardzo wiele. Nie chodzi tylko o kwestię molestowania seksualnego, ale o różne przeciwności, które spotykamy na co dzień w naszym zawodzie.
Ja sama od lat mam przyklejoną etykietkę aktorki kina niszowego. Sukces moich ról u Midiego Z paradoksalnie sprawił, że nie dostawałam innych propozycji, wiele osób myślało, że naprawdę jestem dziewczyną z Birmy, a nie profesjonalnie wykształconą aktorką. Widziano mnie tylko w rolach ubogich bohaterek z Azji Południowo-Wschodniej. Chciałam spróbować czegoś innego, ale skończyło się na tym, że przez rok nie miałam żadnej pracy. Zniosłam to ciężko. Równocześnie oglądałam wiele filmów na wszystkich odwiedzanych festiwalach i rosło we mnie poczucie, że chciałabym grać w takich właśnie produkcjach. W końcu zaczęłam się zastanawiać, czy nie czas wziąć sprawy w swoje ręce i coś stworzyć, napisać scenariusz, który będzie dla mnie aktorskim wyzwaniem. Miałam w sobie tyle determinacji, że pierwsza wersja tekstu powstała w dwa tygodnie. Nie mam wykształcenia pisarskiego, kierowałam się intuicją i wzburzeniem, które wzbudziły we mnie doświadczenia innych kobiet.
Jako młoda aktorka doświadczyłam dręczenia na planie – miałam szczęście, nie miało to nic wspólnego z molestowaniem, niemniej jednak wyśmiewanie, upokarzanie przez członków ekipy zostawiło we mnie ślad na długo. Mój pamiętnik z tamtego okresu stał się punktem wyjścia dla scenariusza. Marzyłam o końcu zdjęć, a równocześnie za żadne skarby nie chciałam wyjść na nieprofesjonalną. Jestem więc w stanie zrozumieć uczucia aktorek, które przeżyły jeszcze trudniejsze sytuacje. Chciałam opowiedzieć o ich odwadze, o godności.
JM: To film, który mimo pięknej oprawy wizualnej budzi w nas poczucie dyskomfortu.
MZ: Tak, czułem oczywiście dyskomfort już czytając scenariusz – sam jestem przecież reżyserem, mężczyzną, należę do tej uprzywilejowanej grupy, w stronę której kierowane są oskarżenia, nawet jeśli robię tylko niskobudżetowe filmy. Odnalazłem w nim jednak także swoje doświadczenia.
W świat kina każdy z nas wchodzi pozornie z czystą kartą, a tak naprawdę lądując w rzeczywistości już bardzo ukształtowanej. W świecie stereotypów – tak, jestem tu w Cannes, czerwone dywany, ale jestem też reżyserem z Birmy, biednego kraju borykającego się z problemami. Oczekuje się ode mnie podejmowania pewnych tematów i pewnej stylistyki. Na swój poprzedni film zdobyłem fundusze bardzo gładko. Kiedy zwróciłem się do europejskich producentów ze scenariuszem Wu Ke-xi, nagle stali się bardzo ostrożni: „Ten temat... To chyba nie jest dla ciebie... Migracje, kino niezależne, to twoja dziedzina”. Chętnie pochyliliby się nad kolejnym filmem o mniejszościach, o imigrantach. Uniwersalna, gatunkowa historia to przestrzeń zarezerwowana dla innych twórców.
JM: A jednak to wciąż Twoja tematyka – krytycy pytali już, dlaczego film o kobiecych doświadczeniach reżyseruje znowu mężczyzna. Jednak jest w „Ninie Wu” wiele wątków, które poruszałeś już wcześniej.
MZ: To prawda. Bohaterka pochodzi z prowincjonalnego miasta, ambicja kieruje ją w stronę wysokich celów. Perspektywa przybysza z zewnątrz, który stara się zaistnieć w świecie zamkniętym dla obcych jest mi zdecydowanie bliska. To uniwersalna opowieść o marzeniach, które skłaniają ludzi ze wszystkich małych miejsc, którzy decydują się opuścić rodzinę i ruszyć – do Nowego Jorku, do Warszawy, do Tajpej – by szukać swojej drogi, realizować swój cel. Czasem to marzenie staje się koszmarem, tak było w mojej „Drodze do Mandalay” i tak jest w „Ninie Wu”.
JM: Ruch #metoo spotykał się z negatywnym odbiorem w wielu krajach; także w Azji pojawił się duży opór. Miałaś okazję pracować na różnych planach filmowych, znasz doświadczenia koleżanek z Chin, Tajwanu czy Tajlandii. Czy było dla Ciebie wyzwaniem otwarte wypowiedzenie się na tak kontrowersyjne tematy?
WKX: Rzeczywiście jest w Azji opór związany z mówieniem o trudnościach doświadczanych przez kobiety. To wciąż bardzo konserwatywne społeczeństwa. Kobiety otwarcie mówiące o tym, że zostały wykorzystane, że są dyskryminowane, spotykają się z ostracyzmem i niechęcią. Podobnie zresztą mężczyźni - mówienie o własnej słabości, o doświadczeniu bycia ofiarą jest bardzo trudne, bez względu na kraj, z którego się pochodzi.
JM: Pracujecie ze sobą już wiele lat. Czego przez ten czas nauczyliście się od siebie nawzajem?
MZ: Chyba Ke-xi nauczyła się więcej, została scenarzystką [śmiech], ja nadal nie mam pojęcia o aktorstwie. Ale oczywiście obserwowanie jej gry jest dla mnie ogromną inspiracją. Reżyserii uczyłem się od Hou Hsiao-hsiena, ale cały czas zdobywam nową wiedzę od wszystkich członków ekipy. W przypadku "Niny Wu" po raz pierwszy miałem do czynienia z tak skomplikowanym planem, budowa scenografii, światła, zupełnie inny sposób operowania przestrzenią, to było bardzo ciekawe.
WKX: Z pewnością dużo nauczyłam się od Midiego Z, ale też dzięki jego filmom miałam okazję dużo podróżować. Na festiwalach dowiedziałam się wiele o funkcjonowaniu branży filmowej, zawarłam przyjaźnie - takie prawdziwe, nie ograniczające się do wspólnych zdjęć na ściankach, mogłam porozmawiać z publicznością. Chłonę to wszystko. Filmy, które mogłam obejrzeć, mocno mnie ukształtowały. Autorzy tacy jak Cristian Mungiu, Ken Loach, Michael Haneke są blisko rzeczywistości, ich głos jest mocny i wywiera duży wpływ. Kontakt z nimi był inspirujący, poczułam że też chcę opowiedzieć swoją historię.
Seanse "Niny Wu" w ramach 13. Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków:
cz 14 lis 17:30 Muranów; so 16 lis 21:15 Kinoteka 1
Wu Ke-xi
Aktorka stale współpracująca z Midim Z, za rolę w jego „Drodze do Mandalay” otrzymała nominacje do prestiżowych Golden Horse Awards i Taipei Film Awards. Oprócz aktorstwa studiowała filologię turecką, posługuje się również językiem birmańskim, tajlandzkim, angielskim i mandaryńskim. Jako nastolatka była tancerką, w wieku 21 lat zaczęła występować w teatrze; grała w serialach telewizyjnych i reklamach. Ceniona przez krytyków za role w filmach Midiego Z, w 2017 zagrała też jedną z głównych ról w wysokobudżetowym „The Bold, the Corrupt, and the Beautiful”, nominowanym do licznych branżowych nagród.
Midi Z
Urodzony w Birmie, wyjechał na Tajwan mając 16 lat. Studiował projektowanie graficzne i sztukę na Uniwersytecie Tajwańskim; jego film dyplomowy został pokazany na licznych festiwalach. W 2009 został przyjęty do założonej przez Hou Hsiao-hsiena Taipei Golden Horse Film Academy jako jeden z najbardziej obiecujących reżyserów młodego pokolenia. Jego filmy, dające unikatowy wgląd w rzeczywistość współczesnej Birmy, stale goszczą na międzynarodowych festiwalach; "Biała śmierć" została nagrodzona w Edynburgu i Tajpej i zgłoszona jako kandydat Tajwanu do Oscara. Ukazująca życie migrantów pracujących w Tajlandii „Droga do Mandalay” otrzymała nagrodę FEDEORA na MFF w Wenecji w 2016. „Nina Wu” swoją światową premierę miała w sekcji Un Certain Regard na MFF w Cannes.