Pochodzący z Tybetu pisarz i reżyser to jedna z najciekawszych postaci współczesnej chińskiej kultury.
„Bardzo często jedynym powodem, dla którego tworzę fikcję, to możliwość wejścia w stan, w którym mogę zobaczyć i siebie poznać głębiej.”
Pema Tseden
Nieodpartym pragnieniem badaczy kina jest klasyfikowanie i układanie chronologii rozwoju sztuki filmowej, nawet jeśli ta historia jest wielogłosowa i silnie rozgałęziona. Pema Tseden już odcisnął swoje piętno na historii kina jako pierwszy Tybetańczyk, który ukończył Pekińską Szkołę Filmową i pierwszy reżyser, który zrealizował film w jednym z dialektów języka tybetańskiego – swojej ojczystej mowie. W swoich siedmiu filmach pełnometrażowych, Pema Tseden ukazuje tybetańską codzienność i stopniowo obala stereotypowe wizerunki tego regionu, które nadal są głęboko zakorzenione zarówno w świadomości widzów zachodniego kręgu kulturowego, jak i publiczności chińskiej.

49-letni obecnie Pema Tseden przebył długą drogę z rodzinnej miejscowości Trika w prowincji Qinghai na zachodzie Chin na czerwony dywan Festiwalu Filmowego w Wenecji, podczas którego w 2018 roku jego szósty film, „Jinpa”, przyniósł mu nagrodę za najlepszy scenariusz. W wielu wywiadach reżyser wspomina pokazy filmowe organizowane w jego miasteczku: repertuar stanowiły przeważnie propagandowe filmy chińskie, jednak jeden specjalny seans filmu „Dzisiejsze czasy” (1936) Charliego Chaplina zrobił duże wrażenie na nastoletnim Pemie. Po szkole średniej przyszły reżyser pracował jako nauczyciel w podstawówce, następnie ukończył studia nad literaturą tybetańską i tłumaczeniem literackim. Po kilku latach pracy jako urzędnik państwowy, Pema Tseden otrzymał stypendium Trace Foundation, by rozpocząć studia filmowe w Pekinie. Już jego debiutancki film, „The Silent Holy Stones” (2005), został nagrodzony na Szanghajskim Festiwalu Filmowym, jednak dopiero od czasu sukcesu „Tharlo” (2016) w Wenecji Tseden dołączył do grona najbardziej uznanych autorów chińskiego przemysłu filmowego.

Wkład Pemy Tsedena w rozwój tybetańskiego kina i literatury jest nieoceniony, choć sam reżyser czasem nie do końca to pojmuje, pisząc: „Czasem w życiu osobistym, jak i zawodowym, ogarnia mnie stan osłupienia i bezsilności, aż do momentu, w którym nie widzę żadnego kierunku lub punktu wyjścia. Jednak kiedy jestem w twórczym nastroju, udaje mi się wyrwać z tej konsternacji i pasywności”. Rola prekursora zostanie z Pemą Tsedenem już przez całe życie, a przyszłość na pewno przyniesie mu jeszcze wiele doświadczeń bycia pierwszym.