Udana premiera "Peninsuli" w reż. Yeon Sang-ho potwierdziła świetną passę Korei Południowej jako kraju z mocną kinematografią oraz jako nowoczesnej gospodarki, która modelowo poradziła sobie z koronawirusem, uciekając przed zagrożeniem do przodu.
Peninsula, reż. Yeon Sang-ho, Korea Południowa 2020
Jest w tym sporo ironii, że film, który to udowodnił, opowiada o... epidemii. "Peninsula" to wyczekiwana kontynuacja entuzjastycznie przyjętego "Train to Busan" z 2016 r. (w Polsce film funkcjonował jako "Zombie Express"), świeżego spojrzenia na gatunek filmu o zombie. Akcja sequelu rozgrywa się 4 lat po wydarzeniach z "Train to... ", gdy Półwysep Koreański jest zupełnie opanowany przez żywe trupy...
"Peninsula" miała mieć premierę na festiwalu w Cannes, który ostatecznie się nie odbył. Film zadebiutował więc na koreańskich ekranach 15 lipca i od tego czasu obejrzało go 2,93 mln widzów (stan na 28 lipca). Co więcej, pod nieobecność hollywoodzkiej rozrywki, obraz stał się atrakcyjnym kąskiem dla widzów w innych krajach regionu, w których zagrożenie wirusem także jest stosunkowo niskie. "Peninsula" radzi sobie więc znakomicie na Tajwanie, w Malezji, Singapurze czy w Wietnamie. Warto przypomnieć, że globalnie film został sprzedany do aż 185 krajów.
Po wybuchu pandemii kina w Korei nie były całkowicie zamknięte, ale działały w ograniczonym zakresie, a ich repertuar wypełniały starocie i powtórki. Opanowanie koronawirusa, dzięki agresywnej strategii walki z nim, pozwoliło Koreańczykom myśleć o wprowadzaniu do kin blockbusterów, które pomogłyby chociaż trochę uratować sezon przed kompletną klęską finansową. I wydaje się, że to się uda, nawet jeżeli wyniki wciąż będą widocznie słabsze niż w erze pre-covidowej.
Warto przy tym zauważyć, że sytuacja na dwóch największych kinowych rynkach świata jest znacznie trudniejsza. Stany Zjednoczone, pozbawione odpowiedzialnego przywództwa, straciły kontrolę nad wirusem, a Chiny bardzo ostrożnie odmrażają tę część gospodarki. Przesuwane co chwila premiery "Teneta" Ch. Nolana i "Mulan" N. Caro miały być sygnałem do restartu branży, a są spełnieniem najgorszych koszmarów producentów i kiniarzy.
Tymczasem w Korei Południowej w kolejce czekają kolejne duże premiery: "Steel Rain 2: Summit”, "Intruder" czy "Deliver Us from Evil". Już wcześniej w kinach pojawił się inny film o zombie - "#Alive", który także odniósł sukces.